Emoji. Pismo klinowe. Dostępność.

W tym wpisie odnoszę się do wpisu Arlety, który pojawił się na Linkedin. Cały wpis znajdziesz tutaj.


Emoji. Uwielbiamy je.
Dodają luzu, koloru, są szybkie w użyciu i często mówią więcej niż słowa.

Pojawiają się takie pytania: czy naprawdę musimy je wszędzie dodawać? Czy rzeczywiście poprawiają komunikat – czy może go utrudniają?

Bo to, co wygląda lekko i dynamicznie na ekranie, dla użytkownika czytnika ekranu może brzmieć jak chaos.


Jak czytnik widzi emoji?

Dla osoby korzystającej z technologii asystujących, emoji to nie obrazek.
To alternatywny opis tekstowy, który może brzmieć tak:

„twarz z otwartą buzią”, „serce czerwone”, „mężczyzna trzymający się za czoło”, „cyfra trzy w kółku”…

Albo jeszcze gorzej – jak przypadkowy ciąg niezrozumiałych znaków.

W zależności od systemu operacyjnego, języka przeglądarki i rodzaju czytnika – ten opis może być krótki, bardzo długi lub kompletnie nieczytelny.

Wyobraź sobie, że chcesz przeczytać posta i co chwilę słyszysz:

„czerwone koło”, „zielone koło”, „krzyżyk w pudełku”, „znak wyboru”, „zakaz wjazdu”, „emoji mężczyzna machający ręką”…

Po kilku linijkach masz dość.
I wcale Ci się nie dziwię.


Emoji nie są złe. Ale bywają niewłaściwe.

Nie chodzi o to, żeby całkowicie zrezygnować z emotikonek.
Emoji mogą być przydatne. Pomagają wyrazić emocje. Pokazują kontekst. Czasem łagodzą komunikat. Ułatwiają zrozumienie żartu lub ironii.

Ale nie mogą zastępować istotnych informacji.
Nie mogą być jedyną formą przekazu.
I nie powinny przeszkadzać w odbiorze.

Zwłaszcza w:

  • nagłówkach,
  • listach i wyliczeniach,
  • komunikatach systemowych,
  • nawigacji.

Używaj ich świadomie i oszczędnie.
Jeśli emoji staje się główną treścią – coś poszło nie tak.

Czasem mam wrażenie, że zatoczyliśmy koło.
Sumerowie 3500 p.n.e. wyciskali w glinianych tabliczkach znaki, które dziś nazwalibyśmy… no właśnie: piktogramami.

Oni przynajmniej robili to z myślą o trwałości zapisu i komunikacji między pokoleniami.
A my?
Zastępujemy pełne zdania ciągiem ikon, których sens zależy od systemu operacyjnego, nastroju użytkownika i tego, jak mocno nacisnął na ekran.

Dostępność to nie rezygnacja z wyrazu. To świadomy wybór.

Wiesz, co jest bardziej inkluzywne niż koniczynka, tęcza i 10 ikonek z rzędu?

Zwykłe zdanie, w którym naprawdę coś mówisz.
Takie, które rozumie każdy – niezależnie od sposobu odbioru treści.

To nie jest walka z emoji.
To próba przypomnienia sobie, że komunikacja to coś więcej niż obrazki.

Zwłaszcza wtedy, gdy chcesz, by Twój komunikat był dostępny dla każdego.

PS. Chcesz sprawdzić, jak Twoje emoji czyta czytnik ekranu?
Zajrzyj na Accessible Social – tam znajdziesz praktyczne wskazówki i przykłady.

A jeśli chcesz porozmawiać o dostępnej komunikacji – zapraszam na warsztaty w Tu się testuje. Bez emotek, ale z humorem i konkretem.

Produkt zostały dodany do koszyka

Przejdź do koszyka

Twój koszyk

Twój koszyk jest pusty.

Łącznie: 0,00 zł

facebook instagram pinterest twitter youtube linkedin tiktok twitch spotify website search menu close shopping-cart information menu-arrow check arrow-left-short arrow-right-short arrow-right-long